O mediach, koszmarach i starym stylu pracy śledczej z Romanem Wojtyniakiem rozmawia Adam Podlewski.
Major Roman Wojtyniak – emerytowany milicjant Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej MO w Poznaniu, szef grupy operacyjnej, która schwytała Edmunda Kolanowskiego – nekrofila z Poznania. Jest jednym z ekspertów nowej serii true crime produkcji CBS Reality „Kryminalne śledztwa PRL", której premiera 3.08.2021 (wtorek) o 22:00.
Adam Podlewski: Czym był dla Pana udział w 1. odcinku serii „Kryminalne śledztwa PRL", opowiadającym o sprawie nekrofila i mordercy Edmunda Kolanowskiego - czy to rodzaj oczyszczenia, terapii?
Roman Wojtyniak: Ta sprawa we mnie tak siedzi, że pewnie będę o niej myślał do końca życia. To zdecydowanie najpoważniejsze dochodzenie, jakie przyszło mi prowadzić. Wyjątkowe na skalę krajową i światową. Od jej zakończenia upłynęło niemal czterdzieści lat, a pamiętam najdrobniejsze szczegóły śledztwa. W dodatku długie lata po odejściu na emeryturę nawiedzały mnie makabryczne sny, także związane z tamtą sprawą...
To ja znalazłem zwłoki 11-letniej dziewczynki, najsłynniejszej ofiary Kolanowskiego. Obiecałem jej wtedy, że dorwę mordercę i dotrzymałem słowa. Ta sprawa miała zawsze charakter osobisty, co było i trudnym przeżyciem, ale też wielką zachętą do cięższej pracy.
Schwytałem przestępcę, który otrzymał najwyższy możliwy wymiar kary – Kolanowski został powieszony. Jednak chciałbym tutaj zaznaczyć, że jestem przeciwnikiem kary śmierci. Do dziś wierzę, że nauka i psychiatria odniosłyby znaczne korzyści, gdyby Kolanowskiego pozostawiono przy życiu, zamknięto i zbadano.
AP: Jak sprawa Kolanowskiego wpłynęła na Pana karierę?
RW: Można powiedzieć, że zasadniczo, gdyż po niecałej dekadzie służby w Wydziale Kryminalnym uznałem, że mam dosyć. Sprawa Kolanowskiego była moją ostatnią. Ale największą, najciekawszą i najtrudniejszą. Potem uznałem, że moja psychika może nie wytrzymać większej ilości makabry. Przeszedłem do innej służby.
AP: Czy sława śledczego, który schwytał Kolanowskiego miała wpływ na Pana dalsze życie?
RW: Owszem, w mediach podano informację o schwytaniu nekrofila, ale akurat moje nazwisko, jako szefa grupy operacyjnej nie było w centrum uwagi. Mówiło się „milicja poznańska schwytała...". Jeśli można mówić o jakiejś „sławie", to dopiero teraz, gdy zainteresowanie działaniami milicji w latach 80. jest większe. Udzielam ostatnio wielu wywiadów, czytam o sobie w różnych pismach... Warto też zaznaczać, że jestem jednym z niewielu żyjących jeszcze członków tej grupy operacyjnej, stąd skupia się na mnie sporo uwagi.
Jestem zadowolony z tej późnej sławy. Cieszę się, że opinia publiczna zainteresowała się kulisami sprawy. Pewnym przełomem był reportaż Martwe ciała Michała Larka, który napisał go opierając się głównie na aktach sądowych. (od redakcji: Michał Larek również pojawia się w 1. odcinku serii CBS Reality, a także wraz z Marcinem Myszką współtworzą dokumentalny audioserial „Sprawa Edmunda Kolanowskiego") . Ale potem odbyliśmy bardzo merytoryczną rozmowę, w której zrelacjonowałem mu działania pionu operacyjnego – i tę wiedzę wykorzystał w uzupełnieniu książki do drugiego wydania.
Program „Kryminalne śledztwa PRL" CBS Reality to kolejne przypomnienie sprawy i jestem naprawdę zadowolony z odcinka, w powstaniu którego brałem udział.
AP: Co sądzi Pan o inspiracjach prawdziwymi śledztwami w powieści kryminalnej, czy szerzej: kulturze popularnej?
RW: Jeśli ma Pan na myśli powieść Michała Larka, Chirurg, to muszę przyznać, że autor bardzo udanie wykorzystał historyczne inspiracje. Tego typu powieści, tak samo jak program „Kryminalne śledztwa PRL", doceniające naszą pracę, dają satysfakcję. Przy okazji spotkań promocyjnych z Michałem Larkiem zauważyłem, że sprawą interesują się młodzi ludzie, którzy nie mają szans pamiętać tamtych czasów, ale pasjonują się samymi przestępstwami i dawnymi technikami śledczymi. Skąd to się bierze? Nie wiem, ale podejrzewam, że fascynuje ich praca ówczesnych organów ścigania – bez nowoczesnej techniki, opierała się ona bardziej na intelekcie, komunikacji międzyludzkiej i intuicji.
Weźmy za przykład badanie linii papilarnych. Ot, daktyloskopia jest znana od dawna. Ale cóż z tego, skoro musieliśmy tygodniami przeglądać bazy odcisków? A teraz... policja wrzuca odcisk do bazy danych i otrzymuje wynik niemal natychmiast. Technika pomaga współczesnym śledczym w wielu aspektach...
AP: A zastanawiał się Pan, jakby potoczyło się to śledztwo, gdyby w latach 80. miał Pan dostęp do nowoczesnej technologii?
RW: Najprawdopodobniej dotarlibyśmy do sprawy znacznie wcześniej. My szukaliśmy Kolanowskiego pół roku... na szczęście w tym czasie nikogo nie zamordował, choć bezcześcił ciała.
AP: A co Pan sądzi o zainteresowaniu mediów głośnymi sprawami kryminalnymi?
RW: Oczywiście istnieje granica dobrego smaku, mówimy przecież o tragediach dotykających całych rodzin. Ale jeśli chodzi o zainteresowanie bieżące, to jestem zwolennikiem otwartego informowania opinii publicznej o zagrożeniu. Kiedy pracowałem w milicji, ujawniano niewiele i przede wszystkim niechętnie zwracano się do społeczeństwa. Dziś dzieje się to znacznie częściej i ma pozytywny wpływ na pracę śledczych.
AP: Jakie emocje przyniosło Panu spotkanie ze współpracownikami z dawnej sprawy?
RW: Pamiętajmy, że z grupy operacyjno-dochodzeniowej, która wtedy liczyła kilkanaście osób, żyje już tylko kilka. Nie ze wszystkimi utrzymywałem kontakty, choćby dopiero przy okazji programu spotkałem się z doktorem Marianem Stochajem, naszym patologiem. Było to przyjemne doświadczenie.
AP: Dziękuję za rozmowę!
Premiera programu „Kryminalne śledztwa PRL", w którym jednym z ekspertów jest Roman Wojtyniak, 03.08.2021 o 22:00 na CBS Reality. Kolejne odcinki we wtorki o 22:00.
powrót