Mężczyzna zakończył modlitwę, przetarł ręką twarz i próbował wstać z kolan, co nie było proste biorąc pod uwagę drewniany strop nad jego głową. Ukucnął widząc, że brakuje mu miejsca na pełny wyprost. Przestrzeń pomiędzy fundamentami domu, a jego dolną kondygnacją miała około metra wysokości. Spojrzał na wykopaną w ziemi dziurę, w której leżało ciało młodego, nagiego chłopaka. Na jego szyi była widoczna sina pręga, a oczy miał szeroko otwarte, zastygłe w niemym przerażeniu.
Mężczyzna włożył małą łopatkę do worka z wapnem, leżącego na ziemi i sypnął białym proszkiem na zwłoki. Ponowił tą czynność kilka razy, aż proszek równomiernie rozłożył się w dziurze...
Pięć godzin wcześniej
John spojrzał na leżącą na biurku szklankę whisky, po czym wziął ją do ręki i pociągnął łyk złocistego płynu. Podniósł stojącą obok butelkę i nalał do drugiej szklanki.
Pij – powiedział John, podając napój młodemu mężczyźnie siedzącemu przy stole. Chłopak wziął do ręki szklankę i uśmiechnął się. Po jego rozmytym spojrzeniu wyraźnie było widać, że alkohol dał mu się już we znaki. Chłopak podniósł rękę z trunkiem do góry na znak toastu, po czym wypił duszkiem połowę zawartości szklanki. John pomyślał, że
gówniarz nie wie jak pije się taki dobry alkohol, fakt ten jednak zupełnie mu nie przeszkadzał.
Czy pokazywałem Ci już sztuczkę z kajdankami? – spytał John, kiedy młody skończył pić. Jaką sztuczkę? – spytał chłopak.
No wiesz... taką jak robi magik w cyrku, tę z ucieczką z więzów. – Mężczyzna otworzył szufladę biurka przy którym siedzieli i wyjął stalowe kajdanki policyjne. Zaczepił jedną z obręczy na swoim palcu wskazującym, podsuwając je pod twarz swojego kolegi. Druga obręcz, złączona łańcuszkiem z tą na palcu, zadyndała.
Sprawdź je jak chcesz. – Mężczyzna zamaszystym ruchem rzucił kajdanki na blat, a te upadając wydały głośny odgłos. Chłopak wziął je do ręki, zaczął obracać w swoich dłoniach, spojrzał na nie z bliska. Chociaż nie był w takich sprawach ekspertem, wydawało mu się, że wyglądają solidnie.
Chyba są ok – powiedział młody, po czym podał je Johnowi
Jasne, że są ok – powiedział mężczyzna – to solidna, hartowana stal.
John przyłożył jedną z obręczy do lewego nadgarstka, po czym szybkim ruchem zatrzasnął ją na nim.
Teraz druga ręka – powiedział do chłopaka – ale musisz mi pomóc. John przysunął dłonie w kierunku mężczyzny.
Chłopak uśmiechnął się zawadiacko, po czym zatrzasnął drugą obręcz na prawym nadgarstku Johna. Mężczyzna odsunął skute dłonie poniżej blatu i zaczął manipulować nadgarstkami. Zajęło to około dwie minuty, ale jego ręce były w końcu wolne.
Chłopak zaczął klaskać w dłonie z podziwem, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Teraz twoja kolej. – John wyciągnął kajdanki w stronę chłopaka – nauczę cię jak to się robi. Młody mężczyzna wziął je do ręki i spojrzał na nie w zamyśleniu.
No dawaj – ponaglał go John – to fajna sztuczka, możesz nią imponować laską na imprezach. – Uśmiechnął się i spojrzał na chłopaka dwuznacznie. W normalnych okolicznościach taka propozycja obudziłaby w nim niepokój, ale nie w przypadku Johna. Chłopak ufał temu masywnemu mężczyźnie, zwłaszcza, że to dzięki niemu znalazł pracę i jakoś wiązał koniec z końcem.
Gdy przyjechał do Chicago nie wiedział jeszcze co ze sobą począć. Miał co prawda trochę oszczędności, ale po pierwszym tygodniu jego fundusze zaczęły się diametralnie kurczyć. Mieszkał w podrzędnym motelu, ale już w krótce mógł skończyć na bruku. Właśnie wtedy uśmiechnął się do niego los, gdy przypadkowo trafił do baru, ze smażonymi kurczakami.
Chłopak przyszedł coś zjeść i tak poznał swojego przyszłego pracodawcę. Podczas posiłku zaczął rozmawiać z ponad stukilogramowym mężczyzną w czarnej skórzanej kurtce, takiej samej jaką nosili policyjni detektywi. Mężczyzną był bardzo kontaktowy. Twierdził, że kiedyś sam posiadał taką restaurację, a obecnie prowadził firmę budowlaną. Akurat szukał ludzi do pracy. Nieznajomy przedstawił się jako John Gacy i jak się później okazało był nie tylko biznesmenem, ale też filarem lokalnej społeczności.
W bezpośrednim kontakcie wydał mu się zarówno twardy jak i troskliwy. Chłopak pomyślał wtedy, że właśnie taki powinien być dobry ojciec. Nie miał w tym zakresie co prawda dużych doświadczeń, ponieważ jego własny „tatuś" był alkoholikiem, który porzucił jego, matkę i siostrę, gdy chłopak miał niespełna 10 lat. Potem poznał następców „tatusia", których do domu sprowadzała matka. Jeden był lepszy od drugiego, ale kiedy ostatni nabytek mamy, pobił go do nieprzytomności, postanowił opuścić rodzinne pielesze i poszukać szczęścia gdzieś indziej.
Teraz faktycznie wyglądało na to, że szczęście się do niego uśmiechnęło. Po rozmowie z Johnem dostał pracę, a po dwóch tygodniach John się z nim zaprzyjaźnił. Opowiadał chłopakowi o swojej byłej żonie i o tym, że uciekła od niego z dziećmi. John lubił sobie też wypić i szukał kompana do butelki. Z tego powodu chłopak wyskoczył z nim parę razy do baru, a raz był nawet w domu Johna. Pomagał mu wtedy przenieść szafę z pokoju do salonu. Teraz John zaprosił go na butelkę, w ramach wdzięczności.
Chłopak nie mógł uwierzyć w swój fart. Znalazł pracę, mieszkanie, a teraz pił whisky ze swoim szefem, który traktował go jak kumpla. Wszystko zaczęło się układać więc bez strachu wystawił ręce do przodu.
John zatrzasnął obręcz na prawym nadgarstku chłopaka, po czym wykręcił mu przegub, wyginając rękę za plecy. Chłopak poczuł lekki ból, ale nie dał tego po sobie poznać.
Widzisz, tak to robią gliniarze! – John uśmiechnął. Z niewiadomych przyczyn chłopak poczuł jakiś niepokój, jakby coś w głosie mężczyzny go przestraszyło.
Jesteś aresztowany! – John wykręcił drugą rękę za plecy chłopaka i zatrzasnął na niej kajdanki.
No i co teraz mam zrobić? – powiedział chłopak. Zaczął szarpać nadgarstkami, ale na nic się to zdało. Nie mógł się uwolnić. - Hej słyszysz, co mam zrobić? - John nie odpowiadał.
Chłopak usiłował się odwrócić, ale właśnie w tym momencie poczuł na szczęce silny cios. Pięść uderzyła w bok podbródka, a głowa pod wpływem ciosu gwałtownie odskoczyła do tyłu. Chłopak zachwiał się na nogach i upadł na prawy bok. Nagle poczuł silny ból barku. Złamałem rękę – pomyślał. John stał nad nim bez słowa, z uśmiechem na ustach. Chłopak pomyślał, ze to jakiś głupi żart. Po alkoholu ludziom często odbija. Pamiętał jak kiedyś jego kolega po kilku piwach usiłował skoczyć z dachu twierdząc, że jest supermanem.
Stary, rozkuj mnie - krzyknął do Johna – chyba coś złamałem.
John pochylił się nad chłopakiem, złapał go w biodrach i obrócił twarzą do ziemi, po czym usiadł na jego udach okrakiem. Chłopak usiłował się wyrywać, ale paraliżujący ból barku nie pozwolił mu zrzucić ponad stukilogramowego mężczyzny. John chwycił za pasek spodni dzieciaka i szarpnął w dół. Jeansy zsunęły się mu na pośladki. Chłopak zaczął krzyczeć, ale w głębi duszy wiedział, że nikt nie przyjdzie mu pomóc.
Usłyszał jak John rozpina swoje spodnie, a potem poczuł palący ból w odbycie. Mężczyzna napierał na chłopaka swoim ciałem stękając głośno. Po kilku ruchach przestał, wyjął penisa z odbytu chłopaka i wstał. Spojrzał na pośladki swojej ofiary. Spływała po nich strużka krwi zmieszana ze spermą. John oblizał wargę i poczuł, że znowu się podnieca...
Chłopak ocknął się nagi. John musiał zdjąć mu spodnie i bieliznę, po tym jak stracił przytomność. Nie miał również koszulki, więc John musiał ją z niego zerwać, bo kajdanki dalej miał na dłoniach, skutych za plecami. Całe ciało było obolałe. Ręce zdrętwiałe. Pamięć powoli mu wracała, ale wszystkie wspomnienia zlewały się w jedną masę.
Wiedział, że John go zgwałcił, co najmniej dwa razy. Potem zaczął go bić pięściami po całym ciele i kopać. Wtedy urwał mu się film.
Teraz leżał skuty, na podłodze, w salonie domu Johna. Musiał zostać tutaj przeniesiony z kuchni. Nie wiedział gdzie jest jego gospodarz. Próbował podnieść się na kolana, ale nie był wstanie. Nagle usłyszał jak z pokoju obok dobiegają czyjeś kroki.
Z ciemności panującej w pomieszczeniu obok wyłonił się jego oprawca. Był zupełnie nagi, nie licząc kowbojskich butów na nogach. Na twarzy miał naniesiony upiorny makijaż, przypominjący trochę ten który nosili klauni na cyrkowej arenie. W lewym ręku trzymał zwisający luźno sznur, a w prawym miał jakąś otwartą książkę. Po chwili chłopak zauważył, że to Biblia. John uniósł ją do góry i zaczął czytać: Księga Kapłańska 18:22, Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość. Gdy skończył położył Biblię na stole. Wziął do drugiej ręki sznur i usiadł na swojej ofierze. Młody mężczyzna zaczął wić się na boki, jak piskorz.
Błagam cię, John – krzyczał chłopak płacząc – nie rób tego.
John zarzucił sznur na szyję chłopaka i mocno go zacisnął. Chłopak poczuł jak wrzyna mu się w skórę. Przed oczyma błysnęły mu światła, a zaraz potem zaczęła zapadać ciemność. Łapczywie walczył o każdy oddech, ale wydawał tylko ciche świsty. Jak przez sen słyszał kolejne słowa wypowiadane przez Johna: Księga Kapłańska 20:13, Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami na siebie tą śmierć ściągnęli...
John Wayne Gacy był seryjnym mordercą, który pozbawił życia 33 mężczyzn i chłopców.
Cały artykuł przeczytacie w Magazynie Literacko-Kryminalnym POCISK 57/58(2021)
powrót