Czarna marynarka, którą miał na sobie, była co najmniej dwa rozmiary za duża. Wisiała na nim sprawiając, że jego wychudzona sylwetka wyglądała jeszcze bardziej mizernie. Co jakiś czas drapał się po głowie, mierzwiąc swoje siwe włosy. Były śnieżnobiałe tak jak koszula wystająca spod marynarki.
Ten poczciwy dziadek od razu sprawiał wrażenie niegroźnego, godnego zaufania i tylko jedna rzecz kontrastowała z tym obrazem. To były jego oczy. Czarne niczym bezgwiezdna noc, zdawały się wręcz pochłaniać światło. Gdyby uwierzyć w to, że oczy mogą być zwierciadłem duszy, to serce tego mężczyzny musiałoby być czarne jak smoła...
Galvestone, Texas, Rok 2001
Funkcjonariusz policji stał na brzegu i spoglądał na pływający w wodzie korpus. Zwłoki unosiły się blisko brzegu na falach przypływu. Były dosłownie na wyciągnięcie ręki. Ktoś obciął głowę, ręce i nogi. W pobliżu korpusu nie było ich widać, a woda nie wyrzuciła ich na brzeg.
Policjant pochylił się ostrożnie balansując na krawędzi skalistego brzegu. Przeklinał w myślach fakt, że odebrał telefon gdy już skończył swoją zmianę i wracał do domu. Dokładnie godzinę wcześniej dyspozytor poinformował go o tym, że jakiś dzieciak, który wybrał się nad zatokę łowić ryby, znalazł przy brzegu tułów bez głowy. Teraz oficer zamiast leżeć w ciepłym łóżku, koło swojej żony, musiał uważać, żeby nie wpaść do wody tuż obok niekompletnych zwłok. Wiedział, że jakoś musi je wydostać zanim odpłyną.
Przełknął ślinę i zmusił się do chwycenia palcami krawędzi szyi. W miejscu gdzie kiedyś była głowa denata znajdowała się teraz jedynie gorejąca dziura, prowadząca do wnętrza korpusu. Mężczyzna poczuł w ustach kwaśny smak soków żołądkowych podchodzących mu do gardła. Wiedział, że zbiera mu się na wymioty, ale musiał skupić się na celu.
Wyciągnął dłoń jeszcze bardziej przed siebie i poczuł jak powoli zaczęła zagłębiać się we wnętrzu gardła denata. Palce oblepiło mu coś lepkiego i śliskiego zarazem. Żołądek przeszył skurcz ale nie mógł teraz pozwolić sobie na to żeby zrezygnować. Zacisnął palce na mostku i przyciągnął do siebie zwłoki...
Gdy policjanci przeszukali brzeg znaleźli unoszące się na wodzie czarne, plastikowe, worki na śmieci. Po wyjęciu ich na brzeg spróbowali wymacać co znajduje się w środku. Wyczuli znajdujące się wewnątrz części ciała: ręce, stopę. Przez dziurę w jednej z toreb wystawał palec. Okazało się, że były w nich brakujące części korpusu, poza głową.
Wezwana na miejsce ekipa nurków dokładnie spenetrowała okolicę dna zatoki. Pomimo podjętych wysiłków nie znaleziono głowy ofiary. Śledczym udało się jednak znaleźć istotny ślad: zakrwawiony strzęp gazety z adresem pod jaki została ona wcześniej dostarczona.
Gdy detektywi udali się we wskazane miejsce nie mieli wątpliwości, że znajdują się na właściwym tropie. Od drzwi wejściowych, aż do furtki okalającej posesję z piętrowym domem, ciągnęły się smugi krwi...
Dalsze ustalenia śledczych wykazały, że na parterze mieszkał starszy mężczyzna: Morris Black, zajmujący lokal nr.1. W mieszkaniu nr.2 mieszkała starsza niema kobieta: Dorothy Ciner. Odciski palców zdjęte z dłoni znalezionej w plastikowym worku pasowały do tych ujawnionych w mieszkaniu Morrisa Blacka. To zdawało się potwierdzać hipotezę, że to jego zwłoki znaleziono w zatoce. Ekipa dochodzeniowa odkryła również zmazane ślady krwi prowadzące z pokoju nr.2 do wyjścia z budynku. Przystąpiono więc do przeszukania mieszkania nr.2.
Wnętrze było schludne, czyste ale uwagę śledczych przykuła folia leżąca na podłodze, w kuchni. Na podłodze pod folią ujawniono nacięcia, mogące
świadczyć, że to właśnie w tym miejscu mogło dojść do rozczłonkowania zwłok. Pod wykładziną ujawniono ślady krwi denata.
Cały artykuł przeczytacie w Magazynie Literacko-Kryminalnym POCISK 43/44 (2020)
powrót