25 maja 1928 roku
Młody Edward Budd mieszkał na Brooklynie razem z młodszą siostrą i rodzicami. Jak większość osób, w tych nieciekawych czasach, miał problem ze znalezieniem godnego zatrudnienia. Widmo biedy zaglądało rodzinie Budd'ych w oczy i niestety nic nie wskazywało na to, aby w najbliższym czasie coś miało się w tym zakresie zmienić. Pensja ojca pracującego w portierni nie wystarczała na utrzymanie rodziny.
Edward robił co mógł, żeby poprawić tę dramatyczna sytuację. Postanowił, że zamieści ogłoszenie w New York World, jako osoba poszukująca jakiegokolwiek płatnego zajęcia. Miał cichą nadzieję, że ten ruch przyniesie jakiś pozytywny rezultat i być może uda mu się w końcu znaleźć zatrudnienie.
Trzy dni po ukazaniu się ogłoszenia Budd'ego do domu jego rodziców zapukał straszy mężczyzna. Nieznajomy przedstawił się jako Frank Howard, farmer ze stanu Nowy York. Deklarował, że z przyjemnością zatrudni młodego chłopaka na swojej farmie i to za godziwe wynagrodzenie.
Miły starszy pan od razu wzbudził zaufanie całej rodziny. Wyglądał na uczciwego mężczyznę, a w jego zachowaniu nie było nic co mogłoby wzbudzać niepokój. Zwłaszcza mała siostra Budd'yego, dziesięcioletnia Grace, bardzo polubiła staruszka. Cały czas go zaczepiała, wdzięcząc się przed nim, tak jak to dzieci w jej wieku mają często w swoim zwyczaju. Starszy pan ciągle ją komplementował, stwierdzając przy tym, że przypomina mu ona jego małą siostrzenicę.
Po godzinnej pogawędce z rodzicami młodzieńca i po ustaleniu wstępnych warunków umowy zatrudnienia Budd'ego, nobliwy starzec opuścił mieszkanie twierdząc, że już wkrótce przyjedzie po chłopaka, żeby zabrać go na swoją farmę.
Kilka dni później Frank Howard zjawił się u państwa Budd'ych twierdząc, że przyjedzie dziś po ich syna, ale najpierw musi udać się na przyjęcie urodzinowe dzieci swojej siostry. Przyniósł ze sobą w podarku koszyk serów i truskawek, twierdząc, że pochodzą one z jego farmy.
Gdy tylko mała Grace dowiedziała się dokąd zmierza jej nowy znajomy, od razu zaczęła męczyć rodziców aby mogła iść na imprezę razem z nim.
Rodzice zrugali małą Grace, za jej natarczywość ale Howard z pobłażliwym uśmiechem stwierdził, że doskonale wie jakie są dzieci w jej wieku. Zaproponował nawet, że może zabrać Grace ze sobą na przyjęcie, skoro i tak miał wrócić potem po chłopaka. Rodzice małej nie musieli się długo zastanawiać, ponieważ czuli, że ich córeczka na pewno będzie bezpieczna w towarzystwie tak sympatycznego i kulturalnego mężczyzny. Nieznajomy uścisnął dłoń dziecka, spojrzał na jej rodziców i pomaszerował w kierunku drzwi. To był ostatni raz jak państwo Budd widzieli Grace żywą.
Cały artykuł przeczytacie w Magazynie Literacko-Kryminalnym POCISK 45/46 (2020)
powrót