IDŹMY WŁASNYMI DROGAMI!
Adrian Ksycki: pasjonat sportu, sztuk walki, muzyki i nowinek naukowych. Nauczyciel i lektor języka angielskiego, metodyk i autor książki do nauki słownictwa. Po studiach zajął się pisarstwem. Telepata to opowieść o niezwykłym śledztwie w poszukiwaniu zaginionych dzieci.
O agencie Mulderze, i przypadkach w życiu pisarza z Adrianem Ksyckim rozmawia Adam Podlewski.
Adam Podlewski: Czy jest Pan miłośnikiem serialu „Z Archiwum X"?
Adrian Ksycki: Oczywiście! Był to, jak zwykle się mówi, kultowy serial dla mnie i mojego pokolenia. Rodzice zabraniali mi oglądać przygody Scully i Muldera... Z perspektywy czasu uważam, że słusznie, gdyż zdarzały się odcinki, do których należy dorosnąć. Choćby do tego, z którego zapożyczyłem cytat, jako motto powieści. Kiedy Fox Mulder wypowiada te słowa, znajduje się na cmentarzu zamordowanych dzieci, serial pokazuje ich szczątki wrzucone do grobu. Zawsze uważałem tę scenę za niezwykle straszną. Jego monolog jednak do mnie trafił, a na dodatek pasował do tematyki Telepaty.
Z resztą od czasu do czasu przypominam sobie „Z Archiwum X"... głównie stare sezony, gdyż serial jest zbyt długi, aby powtarzać go w całości.
AP: Jak zainteresował się Pan tematem porwań dzieci?
AK: Można powiedzieć, że przez zwykły przypadek. Siedziałem z dziećmi na placu zabaw w Poznaniu na Jeżycach. Było tam wielu rodziców, praktycznie wszyscy się znaliśmy, przynajmniej z widzenia. Ale tego dnia na plac wjechała starsza kobieta na wózku, w przeciwsłonecznych okularach i z kocem na kolanach. Wyglądała bardzo niewinnie... tak niewinnie, że wpadła mi do głowy myśl: co by było, gdyby to ona chciała uprowadzić dziecko? Potem pomyślałem, jak najłatwiej by było wyprowadzić dziecko z takiego miejsca...
AP: Jest Pan ojcem... Jakie uczucie towarzyszyły Panu podczas i po napisaniu powieści, gdy spędza Pan czas z córkami?
AK: Na pewno zaznałem coś w rodzaju rodzicielskiej paranoi, każącej widzieć mi wszędzie zagrożenie. Wystarczy, że któraś z moich córek znika choćby na sekundę, wstaję, bliski paniki... Niestety, lepiej przesadzić w stronę nadopiekuńczości, niż nieuwagi.
AP: Dlaczego to Poznań, miasto (słusznie lub nie) uważane za siedlisko racjonalizmu i bardzo zakorzenionego na ziemi myślenia, staje się sceną dramatu, z siłami nadprzyrodzonymi w roli głównej?
AK: Chciałem uzyskać kontrast i konflikt, pomiędzy procedurami, zasadami kryminalistyki, a rozpaczliwą potrzebą odnalezienia dziecka. Policja korzysta z usług jasnowidzów. Nigdy się do tego oficjalnie nie przyznaję, ale kiedy liczy się każda godzina, służby chwytają się nawet najbardziej rozpaczliwych sposobów. Pomyślmy, co byśmy zrobili, gdyby nam zaginął ktoś bliski. Pewnie nie wybrzydzalibyśmy i szukali każdego sposobu na uratowanie dziecka. I ten policyjny, racjonalny Poznań, gdy pod nogami rodziców i śledczych „osunął się grunt", był skłonni dać szansę metodom niekonwencjonalnym.
Drugi powód, dla którego piszę o Poznaniu, jest prozaiczny. Przyjechałem tutaj na studia, mieszkam pod Poznaniem, znam te okolicę. A najlepiej pisać o tym, co się zna.
AP: Co Pan sądzi o działalności jasnowidzów i innych osób, uważających się za uzdolnionych w sposób nadprzyrodzony i angażujących się w poszukiwania i policyjne śledztwa?
AK: Jak mawiał Fox Mulder: chcę wierzyć. Sądzę, że wiele osób, oferujących swe usługi policji szczerze uważa się za jasnowidzów. Większość z nich jest faktycznie utalentowana, ale niekoniecznie w nadprzyrodzony sposób. Jeśli wykazują intuicyjne zdolności w, np. czytaniu mowy ciała, mogą się w śledztwie przydać.
Jeśli zaś chodzi o jasnowidzenie czy telepatię sensu stricte, to wedle raportu Komendy Głównej Policji, odsetek wiernych wizji wynosi około jednego procenta; jest więc bliski błędowi statystycznemu. Czyli: nie możemy takich zdolności jednoznacznie wykluczyć, ale nie posiadamy żadnych „twardych" dowodów na ich istnienie. Mam nadzieję, że fizyka kwantowa kiedyś zaproponuje wyjaśnienie dla „szóstego zmysłu", czy innych właściwości ludzkiego mózgu, których nie jesteśmy dziś w stanie zrozumieć.
AP: Powieść kryminalna, powszechnie uważana za literacie wcielenie racjonalności i pozytywistycznego podejścia do nauk, nadaje się do połączenia z opowieścią o zjawiskach nadprzyrodzonych?
AK: Skoro Freddie Mercury mógł połączyć rocka z operetką, a didżeje mieszają różne style muzyki dla stworzenia niepowtarzalnej atmosfery konkretnej imprezy, tym bardziej da się łączyć racjonalne śledztwo ze zjawiskami nadprzyrodzonymi.
Poza tym słowo „nadprzyrodzony" kojarzy się z duchami, nawiedzonymi domami, seansami z medium... A mnie interesuje bardziej „przyziemne" znaczenie, to jest rozumienie telepatii w sposób nie przeczący zdobyczom nauki.
Poza tym, dlaczego musimy się trzymać konwencji? Idźmy własnymi drogami!
AP: Czy inspiracją dla Pana powieści była osoba Artura Conan Doyle'a, ojca mistrza dedukcji Sherlocka Holmesa, ale i poszukiwacza zjawisk niewyjaśnionych?
AK: Opowiadania Conan Doyle'a poznałem już w szkole podstawowej. Pierwsze z nich czytałem, kiedy szalała burza. Przemówiło do mnie bardzo silnie, gdyż łączyło dociekanie ze straszną tajemnicą. Sherlock Holmes bardzo często badał zagadki z pozoru nie z tej ziemi, aby znaleźć dla nich bardzo konkretne rozwiązanie.
Do moich literackich inspiracji mógłbym zaliczyć jeszcze Dana Browna, Fryderyka Forsychta, Howarda Phillipsa Lovecrafta... Są to bardzo różni autorzy, może dlatego znalazłem swój styl, mieszając różne gatunki.
AP: Czy wydarzenia opisane w Telepacie zostały zainspirowane jakimiś prawdziwymi śledztwami w sprawie zaginięć?
AK: W tym najogólniejszym sensie, tak. Każde zaginięcie opisane w Telepacie to mieszana prawdziwego dramatu i wyobraźni. Nawet jeśli buduję fikcję wokół prawdziwych zdarzeń, nie sprawia to, że są ona mniej szokująca. Pamiętam, że popłakałem się, oglądając wywiad z matką Amber Rene Hagerman, dziewięcioletniej dziewczynki, od której imienia pochodzi nazwa międzynarodowego systemu poszukiwania zaginionych dzieci. Poczucie, że skrzywdzono tyle dzieci, a tak niewielu rodziców zaznało choćby sprawiedliwości, spowodowało, że chociaż w powieści chciałem oddać hołd tym niewinnym ofiarom.
AP: Jakiej reakcji ze strony pańskich czytelników w mundurach Pan oczekuje? Czy pisanie prozy na temat drażliwych przestępstw uznają oni bardziej za szkodliwe wykorzystywanie drażliwego tematu, czy pożyteczne podnoszenie o zagrożeniach, które czyhają na dzieci?
AK: Konsultowałem moją powieść z wieloma poznańskimi policjantami. Tłumaczyli procedury, nieoficjalnie wspominali o współpracy z jasnowidzami. Przyznawali, że jeśli taka współpraca z jasnowidzem jest dyskretna, uzgodniona z przełożonymi i nie zastępuje, ale uzupełnia standartowe procedury, policjanci którzy ją stosują nie mają z tego powodu problemów. Oni przecież postępują zgodnie z łacińska sentencją, która pojawia się w Telepacie, „fiat iustitia pereat mundus" – niech stanie się sprawiedliwość, choćby miał zginąć świat.
AP: Czy śledzi Pan blogi, kanały yotubowych i inne mediów, zajmujące się tematyką „true crime"?
AK: Ludzie chcą słuchać, oglądać, czytać o takich rzeczach, zapewne dlatego, że potem mogą wyłączyć komputer, odetchnąć i powiedzieć: rzeczywistość jest brutalna, ale to mnie nie dotyczy. Ja też lubię tematykę true crime. Oglądam seriale o tej tematyce, słucham „Zabójczych Opowieści" (podcastu Michała Larka i Michała Myszki), choćby dlatego, że przedstawia sprawy nie tak bardzo znane szerokiej publice. Dla mnie, jako pisarza, to baza inspiracji.
AP: Jak powstawał Telepata? Czy wypracował Pan jakąś pisarską rutynę?
AK: Zacząłem pisać Telepatę, kiedy skończyłem pierwszą powieść, Przysięgę Pięciu. Wysłałem ją do wydawców, i od razu zacząłem pisać coś nowego... Akurat wtedy zobaczyłem na placu zabaw tajemniczą staruszkę. Siadłem do planowania, chcąc rozpisać sobie wszystkie sceny, rozdziały od pierwszego do setnego... udało mi się do piętnastego. Potem zdarzało mi się pisać „na żywioł", choć nadal według ogólnego planu. Pewne elementy powieści, choćby postać internetowego dziennikarza, powstała już podczas pisania, jako uzupełnienie historii.
AP: Zakończenie Telepaty sugeruje, że historia Michała Pakulskiego nie jest zakończona. Czy to będzie pańska następna powieść?
AK: Tak, Telepata od początku był planowany jako początek serii. Wpierw jednak skończę powieść, która zacząłem, rozsyłając do wydawców Telepatę...
AP: Dziękuję za rozmowę!
powrót