Marianna Sikoń: Niedawno miała miejsce premiera Pani książki Krzyk za oknem. Jest to kolejny tom serii związanej z Weroniką Nowacką, w którym dotyka Pani problemów nastolatków i ich rodziców. Co jest Pani zdaniem najtrudniejsze w wychowaniu nastolatków? Jakim powinno się być rodzicem? Czy istnieją jakieś złote rady, zasady sprawiające, że będziemy dobrymi rodzicami?
Małgorzata Rogala: Wiek nastoletni to trudny okres w życiu młodych ludzi. Mierzą się oni ze światopoglądem rodziców, testują, czy zachowanie opiekunów jest spójne z tym, co głoszą. Pojawia się huśtawka emocjonalna, chwiejna samoocena, nadwrażliwość, rzeczy są albo czarne, albo białe. Bez odcieni. Drobiazgom nadaje się rangę katastrofy. Do tego dochodzi presja grupy, pragnienie przynależności, chęć zaistnienia, pozyskania uwagi ważnych osób, obawa przed wykluczeniem, pierwsza miłość. Jest to pokolenie, które nie zna życia sprzed Internetu. Kiedyś dzieciaki wisiały na trzepaku, a każdy, mówiąc kolokwialnie, obciach miał ograniczoną widownię. Teraz wielka część życia młodych przeniosła się do sieci, gdzie wszystko dzieje się na oczach wszystkich, niekiedy za plecami osoby zainteresowanej. W dobie portali społecznościowych łatwiej jest kogoś skrzywdzić, wyrzucić poza nawias, wyśmiać, upokorzyć. Stąd i nowe problemy: cyberprzemoc rówieśnicza, seksualizacja dziewczynek, nawiązywanie zagrażających bezpieczeństwu kontaktów, uzależnienie od sieci, osłabienie więzi międzyludzkich, poczucie osamotnienia, spadki nastroju, próby samobójcze. Nie zawsze i nie wszyscy dorośli nadążają za rozwojem technologii, trudno jest im kontrolować swoje dzieci, trzymać rękę na pulsie, zwłaszcza że tempo życia jest coraz szybsze, a otoczenie pełne rozpraszających bodźców. Łatwo stracić czujność i przeoczyć, że córka lub syn boryka się z ciężarem ponad siły. Nie dam nikomu żadnej rady. Cieszę się, jako matka dorosłych dzieci, że nie miałam takich problemów.
M.S.: Motywem przewodnim książki jest bierność. Dlaczego ludzie nie reagują, gdy jest podejrzenie, że komuś dzieje się krzywda?
M.R.: Na to pytanie odpowiadam w książce. Chodzi tu o zjawisko rozproszenia odpowiedzialności zachodzące w sytuacji, gdy zdarzeniu przygląda się wiele osób. Wtedy to wraz ze wzrostem liczby świadków maleje szansa na udzielenie pomocy, ponieważ każdy z obserwatorów ma nadzieję, że zareaguje ktoś inny, lub stwierdza, że wszystko jest w porządku, skoro nikt nie podejmuje działania. Do tego dochodzi również strach o swoje bezpieczeństwo, zwłaszcza gdy ktoś ma negatywne doświadczenia związane z udzielaniem pomocy, niechęć do angażowania się w ogóle, obawę przed problemami, skupienie na własnych sprawach. Z pewnością nie pomaga również tendencja, że coraz częściej nie reagujemy na zło, odwracamy wzrok, odchodzimy. A jeśli nikt nie protestuje, wtedy to, co do niedawna budziło w nas sprzeciw, stopniowo staje się normą.
M.S.: Gwałt, bierność, przemoc – to nie są łatwe tematy. Jakie są największe trudności w opisywaniu tych negatywnych zjawisk, których dotyka Pani w książkach?
M.R.: Piszę o rzeczach, które mnie interesują, o sprawach, które budzą mój sprzeciw, angażują moje emocje, o zjawiskach, na których istnienie nie ma we mnie zgody. Dlatego z łatwością „wchodzę" w temat. Trudności, z którymi muszę sobie poradzić, to zapanowanie nad własnym uczuciami. Reszta to malowanie słowami obrazów w taki sposób, żeby poruszyć czytelników.
M.S.: Opisuje Pani również zachowania ludzi w Internecie. Czy ludzie nie zdają sobie sprawy z konsekwencji pisania pochopnych lub oceniających komentarzy? Czy są świadomi, że mogą wyrządzić krzywdę innym?
M.R.: Czasem myślę, że nie są tego świadomi albo ważniejsze jest dla nich, by zaznaczyć swoją obecność w sieci bez względu na wszystko. Bariera w postaci ekranu sprawia, że wiele osób nabiera odwagi, której zabrakłoby im w realnej rzeczywistości, żeby ranić słowem, oceniać innych na podstawie szczątkowej wiedzy, krytykować, nie przejmując się konsekwencjami swoich wypowiedzi. Od czasu do czasu śledzę przebieg różnych awantur na Facebooku i stwierdzam, że nigdy nie chodzi o konstruktywną wymianę opinii i gotowość do jej zmiany pod wpływem nowych informacji, ale o to, czyje będzie na wierzchu. Wiele osób robi straszne rzeczy w Internecie, żeby poprawić sobie samopoczucie i się dowartościować kosztem innych.
MS: W Krzyku za oknem przedstawia Pani internautów próbujących usprawiedliwić gwałt. Mam tu na myśli wypowiedzi typu: „Sama jest sobie winna, bo ubrała się niestosownie". W Internecie często można spotkać się z takimi komentarzami. Jak można zmienić taki sposób postrzegania ofiar przestępstw?
M.R.: Mimo nagłaśniania tematu przez media i akcji społecznych, wciąż jest wiele osób, które kierują się krzywdzącymi stereotypami i rozprzestrzeniają szkodliwe mity na temat gwałtów; w ten sposób zdejmują odpowiedzialność z agresora i znajdują usprawiedliwienie dla jego czynu. Mitem jest na przykład to, że przeciętna ofiara gwałtu jest młodą, ładną, skąpo ubraną dziewczyną, która swoim zachowaniem „sama się prosi". Gwałcone są różne kobiety, w różnym wieku, o różnej powierzchowności. Kolejny mit to twierdzenie, że gdy kobieta nie stawia oporu, o gwałcie nie może być mowy. Tymczasem kobieta może się nie bronić z obawy przed jeszcze większą agresją sprawcy, lub dlatego, że jest od napastnika w jakiś sposób zależna. Inny mit to wiara w to, że kobiety są gwałcone w odludnych, zaciemnionych miejscach, przez nieznanego sprawcę, który ma problemy natury psychicznej. W rzeczywistości gwałciciele wywodzą się z różnych środowisk, mają różny status społeczny i zawodowy, a w większości przypadków gwałciciel jest znany ofierze. Zgwałcone kobiety są poddawane upokarzającej procedurze przepytywania; to one muszą tłumaczyć się z długości spódnicy, liczby wypitych drinków, godziny powrotu do domu oraz z tego, że dobrze się bawiły. Wygląd i zachowanie kobiety są analizowane w celu stwierdzenia, czy „nie sprowokowała" sprawcy, co przekłada się na obwinianie pokrzywdzonej. Zgwałcona kobieta niejednokrotnie słyszy radę, żeby o „tym" już nie myślała i nie mówiła, że najlepiej zrobi, gdy zapomni. Wiara w mity sprawia, że ludzie szukają usprawiedliwienia dla gwałtu.
Zmiana jest niemożliwa bez zrozumienia, że gwałt jest aktem agresji, aktem demonstracji władzy i kontroli, nie ma nic wspólnego z namiętnością. Dopóki ludzie będą szukać winy w zachowaniu lub wyglądzie pokrzywdzonej kobiety, lub wierzyć, że skoro spotkało ją coś złego, to znaczy, że na to zasłużyła, a tym samym usprawiedliwiać sprawcę, nic się nie zmieni. Przemocy seksualnej sprzyja również wiara niektórych osób w to, że kobiety ją lubią, że chcą być gwałcone i poniewierane. Zmianę myślenia również utrudnia akceptacja na sprowadzanie kobiety do poziomu obiektu seksualnego, wulgarny, seksistowski język obecny w życiu codziennym, a także w literaturze, filmie i reklamie, gdzie często prezentuje się kobiety w rolach „ozdobników" lub nieporadnych istot, którym mężczyzna objaśnia funkcjonowanie świata.
M.S.: Pani przygoda z pisaniem rozpoczęła się od powieści „To, co najważniejsze" wydanej ponownie w 2022 roku. Czy możemy spodziewać się kolejnych powieści obyczajowych? A może są jeszcze inne gatunki w których chciałaby się Pani sprawdzić?
M.R.: Chciałabym napisać powieść obyczajową z historią w tle. Myślę również o fabule dla dzieci lub młodzieży, najchętniej z elementami realizmu magicznego.
MS: Czytelnicy pokochali Panią za historię o Agacie Górskiej i Sławku Tomczyku. Potem pojawiły się kolejne serie: Celina Stefańska, Weronika Nowacka, Czaplińska i Maciejka oraz Pełnia tajemnic. Woli Pani pisać serie niż pojedyncze historie? A może to presja ze strony czytelników, którzy domagają się kontynuacji losów ulubionych bohaterów?
M.R.: Zwykle tak właśnie jest, że kiedy napiszę pierwszy tom nowej serii, czytelniczki oczekują kontynuacji. Czasem interesuje je życie prywatne bohaterów, innym razem chodzi o poruszaną w książkach tematykę społeczną albo o atmosferę miejsca, w którym rozgrywa się akcja. Piszę więc drugą część cyklu, następnie trzecią i seria stopniowo się rozrasta.
M.S.: Jakie książki Pani najczęściej czyta? Obyczajowe, kryminały, a może jeszcze coś innego?
M.R.: Nie skupiam się na gatunku. Dzielę książki na dobre i słabe; najlepsze, jakie czytałam, to z reguły miksy gatunkowe. Lubię opowieści, w których wątki kryminalne mieszają się z wątkami obyczajowymi, fabuły z historią w tle, z motywem dzieł sztuki, elementami realizmu magicznego. Czytam reportaże, a także biografie (również fabularyzowane) twórców, z którymi, ze względu na zainteresowania, czuję emocjonalną więź. Chętnie sięgam po publikacje dotyczące malarstwa, architektury, rzemiosła, wzornictwa przemysłowego. Zwracam uwagę na piękno języka i jeśli jest on prostacki, nieporadny i wulgarny, rezygnuję z lektury.
M.S.: Nad czym Pani obecnie pracuje?
M.R.: Niedawno oddałam wydawcy tekst trzeciego tomu cyklu o Czaplińskiej i Maciejce, więc teraz odpoczywam J. Zamierzam spędzić trochę czasu na czytaniu książek, które napisali inni.
M.S.: Dziękuję za rozmowę
ZDJĘCIA: DOROTA DUDA
powrót