Adam Podlewski: Czy rozpoznałby Pan seryjnego mordercę, gdyby był pańskim sąsiadem?
Piotr Kościelny: Prawdopodobieństwo, by w bliskim sąsiedztwie mieszkało dwóch seryjnych morderców, jest bardzo znikome (śmiech). A tak poważnie to często to są osoby, które nikomu nie rzucają się w oczy. Wielu z nich to tzw. szare myszki. Myślę, że w USA funkcjonuje tak wielu seryjnych morderców, bo sąsiedzi nie zdają sobie sprawy, kto mieszka obok. W Polsce pewnie byłoby podobnie.
A.P.: Czy czułby się Pan bezpieczny, gdyby w pańskim mieście służbę pełnili policjanci podobni do Sikory, Bieleckiego i Wojtyły?
P.K.: Pomijając fakt, że są to fikcyjni bohaterowie, to myślę, że tak. To są policjanci, którym zależy na sukcesie i doprowadzeniu sprawcy zbrodni przed oblicze sądu. Wydaje mi się, że zabójcy baliby się takich śledczych.
A.P.: W pogoni za seryjnymi mordercami wielką rolę w pańskich powieściach odgrywa przypadek. Nie wierzy Pan w indywidualny geniusz śledczych?
P.K.: Moi policjanci zachowują się i działają tak jak zwykły policjant na każdym komisariacie. Wielu z nich jest ogromnie inteligentnymi ludźmi, ale żaden z nich nie jest Sherlockiem Holmesem ani Herkulesem Poirot. To zwykli gliniarze, którzy nawet jeśli byliby geniuszami, to procedury i statystyki skutecznie by to utemperowały.
A.P.: Potrzask przenosi czytelnika w poprzednią dekadę. Czy wyobraża Pan sobie sytuację, w której pańskie powieści będę wśród młodszych czytelników traktowane jako kryminały retro, przybliżające „tę atmosferę lat nastych"?
P.K.: Ciekawe pytanie. Nigdy o tym w taki sposób nie myślałem. Wydaje mi się, że za dekadę lub dwie każdy z obecnie piszących autorów kryminałów będzie traktowany jak w dzisiejszych czasach traktowany jest Artur Conan Doyle czy Agatha Christie. Oczywiście ja nie porównuję się do tych pisarzy. Ja jestem w dużo niższej lidze.
A.P.: Czy pańskie powieści można traktować jako mroczny przewodnik po Wrocławiu?
P.K.: Kolejne ciekawe pytanie. Wrocław jest moim rodzinnym miastem i często w nim umieszczam akcję swoich powieści. Czy może być mrocznym przewodnikiem? Myślę, że tak. Wielu czytelników pisze mi w wiadomościach, że codziennie przechodzą ulicami, które ja opisuję w powieściach i czują gęsią skórkę. To dla mnie zaszczyt. Może kiedyś powstanie Przewodnik po Wrocławiu według Kościelnego (śmiech).
A.P.: Niedawno ujawnił Pan czytelnikom swój wygląd. Co było powodem takiej decyzji? Jak się Pan czuje po „demaskacji"?
P.K.: Powodów było kilka. Przede wszystkim chciałem zacząć spotykać się z czytelnikami i móc z nimi porozmawiać na temat tego, co tworzę. W końcu mogę zacząć jeździć na spotkania autorskie. Kolejnym powodem było to, że kilka razy zostałem rozpoznany przez czytelników. Podjąłem wtedy decyzję, że jeśli mam ujawnić swoją twarz, to wolę zrobić to na własnych zasadach. Kwestią czasu było, że ktoś mi zrobi zdjęcie i wrzuci do sieci. Wolałem wykonać ruch wcześniej i przy okazji wraz z Czytelnikami powoli odkrywać puzzle. Dla niektórych było to bardzo emocjonujące wydarzenie. Jak się czuję po ujawnieniu wizerunku? Tak samo, nic się w moim życiu nie zmieniło. Ten facet ze zdjęcia to ten sam, który tworzy historie.
A.P.: Czy Sikora kiedykolwiek przejdzie na emeryturę? A może będzie rozwiązywał kolejne sprawy, dopóty, dopóki będą fani żądający kolejnych tomów?
P.K.: Myślę, że Sikora nie doczeka emerytury (śmiech). Nie wyobrażam sobie, by w którymś tomie przygód Sikory i Bieleckiego, Grzesiek siedział w kapciach przed telewizorem i oglądał jakąś telenowelę. Poza tym moi Czytelnicy i fani tej serii wiedzą, że lubię rzucać mu kłody pod nogi. Ci, którzy czytali już Potrzask mogą się spodziewać, że to ostatni tom. No chyba, że coś niespodziewanego się wydarzy (śmiech).
A.P.: Zbliżają się święta. Jakie prezenty lubi Pan otrzymywać? Jakimi obdarowywać innych?
P.K.: Generalnie bardziej wolę dawać niż otrzymywać. Oczywiście każdy prezent, który otrzymuję mnie cieszy i serdecznie za niego dziękuję. Od jakiegoś czasy moi czytelnicy wysyłają mi paczki i to jest naprawdę przyjemne. Wydawcy też o mnie dbają. A co lubię dawać? Zależy komu. Bliskim to, o czym marzą, a Czytelnikom kolejne ciekawe historie.
A.P.: Nad czym pracuje Pan obecnie?
P.K.: Pomysłów jest kilka. Obecnie pracuję nad niezależną historią o kolejnym trudnym, ale niezmiernie ważnym temacie społecznym. Będzie to coś w stylu Decyzji. Oczywiście trwają pracę nad kolejnym tomem przygód komisarza Mikulskiego „Mikuna". Historia wciąż się tworzy. Chcę, by trzeci i zarazem ostatni tom był zwieńczeniem tej historii. Musi być mocny finał. Czytelnicy po Potrzasku też chcą więcej. Tylko czy starczy mi czasu, by to wszystko opisać?
A.P.: Dziękuję za rozmowę!
powrót