Adam Podlewski: Henryk powrócił. Czy to realizacja Twoich planów na dalszy ciąg cyklu, czy spełnienie żądań czytelników?
Grzegorz Kalinowski: Dwa w jednym. Plan na losy Henryka Wcisło alias Henry'ego Haasa sięga lat siedemdziesiątych, a czytelnicy niezależnie od niego żądają i czytają napisane w międzyczasie powieści, nawet te, w których Heniek się przewija, czyli serie o komisarzu Strasburgerze i Granatowy, chcą Śmierci frajerom.
A.P.: W najnowszej powieści, piątym tomie cyklu Śmierć frajerom, rzucasz Heńka Wcisło alias Henry'ego Haasa w szaloną podróż po Europie AD 1936. Czy widziałeś na własne oczy wszystkie miejsca, w których Henryk przeczekuje rozpętaną w kraju burzę?
G.K.: Większość, choć nie płynąłem Batorym, za to miałem okazję uczestniczyć w podobnym, współczesnym rejsie i wiem, jakie mogą być zachowania pasażerów. Opisy zawarte w przedwojennych relacjach i pamiętnikach nie zaskoczyły mnie, uczestnik rejsu luksusowym statkiem nie zmienił się, są tylko nowe dekoracje i karta dań.
A.P.: Jak czytać Na beczce prochu? Czy to Twój autorski przewodnik turystyczny po starej Europie sprzed wojennego szaleństwa?
G.K.: Po Europie i Maroku, bo i tam dopłynął wraz z Batorym mój bohater. Tak, to swoisty przewodnik, bo w posłowiu polecam kilka lokali gastronomicznych, ale ważniejsze od klasycznej turystyki są obserwacje burzliwych zmian politycznych. Hiszpania wkracza w wojnę domową, w Niemczech Hitler organizuje igrzyska olimpijskie i kokietuje świat rozmachem imprezy, w Rosji Sowieckiej zwykły, czerwony ucisk, zwykły terror, przechodzi w fazę Wielkiej Czystki.
A.P.: Twój bohater wydaje się niezwykle zdystansowany od otaczającej go rzeczywistości i komentuje ją bardzo sarkastycznie. Czy powieści historyczne to odpowiednie miejsce dla czarnego humoru?
G.K.: Dobre jak każde inne, o ile kontekst jest prawdziwy, a ja staram się, dbam o to, żeby akcja rozgrywała się nie tylko w prawdziwych dekoracjach. Bez humoru nie ma życia, zwłaszcza w tamtych czasach, kiedy królowały kabarety i teatrzyki, a zabawne piosenki z rewii stawały się przebojami. Heniek, podobnie jak bohaterowie innych cykli, śledczy Strasburger i komisarz Rybski z Granatowego, jest zdystansowany, bo takie, a nie inne jest jego doświadczenie życiowe, a poza tym, dla mnie jako autora, a co zatem idzie dla czytelników daje to większe możliwości obserwacji i analizowania sytuacji.
A.P.: Na stronach powieści pojawiają się pisarze z dwudziestolecia międzywojennego. Jaki sam masz stosunek do ówczesnej kultury? Czy czytujesz tamte książki, oglądasz filmy lub słuchasz muzyki dla przyjemności?
G.K.: Piosenki z tamtych lat najlepiej zniosły próbę czasu, a to dzięki tekstom znakomitych autorów, którzy tworzyli dla teatrzyków i kabaretów. Filmy są na drugim biegunie, to w większości poziom współczesnych seriali-tasiemców, tworzenie przyjemnego świata, takiego, w którym chcieliby żyć widzowie i żeby się nie zanudzić, trzeba rzucić bohaterom parę kłód pod nogi, żeby happy end był pełniejszy, bardziej radosny. Literatura gdzieś pośrodku, sam Dołęga-Mostowicz był bardzo nierówny, ale czytany przez Heńka Doktor Murek jest świetnym zapisem życia w połowie lat trzydziestych, prawie się nie zestarzał, podobnie Granica Zofii Nałkowskiej oraz Krzyżowcy Zofii Kossak-Szczuckiej. Na pewno nie będę polecał kryminałów z dwudziestolecia, ich jedyną wartością jest słownictwo, adresy, opisy miast, codziennych czynności. Zdecydowanie nie czytam ich dla przyjemności.
A.P.: W pisaniu sięgasz po historyczne inspiracje od początku XX wieku, aż po lata czterdzieste. W opisywaniu której epoki czujesz się najlepiej?
G.K.: Każdą kolejną, bo mnie to po prostu interesuje. Nawet nie będąc przesadnie pilnym studentem historii, mam podstawy wiedzy o tych czasach, które uzupełniłem poprzez prywatne zainteresowania tymi czasami, ale każda kolejna powieść, przesuwanie się po osi czasu, od roku 1904 do lat czterdziestych, jest jak powrót do miejsc, które zauroczyły, zwróciły uwagę, ale dopiero za kolejnym razem, drugim, trzecim, może i czwartym, jest czas, by je dogłębniej poznać. To takie historyczne zwiedzanie, podobne do turystycznego, najpierw „to co trzeba zobaczyć", nieco powierzchowne, z musu, a później zagłębianie się w szczegóły ikonicznych miejsc, aż wreszcie wchodzenie w boczne uliczki. Bardzo to lubię!
A.P.: Na beczce prochu to kolejna Twoja powieść, w której istotnym elementem jest międzywojenna awiacja. Skąd wzięło się zainteresowanie dawnym lotnictwem?
G.K.: Chodziłem do podstawówki jeszcze w latach siedemdziesiątych i zajmowałem się, jak pewnie połowa chłopaków w tamtych czasach, modelarstwem i dużo czytałem o lotnictwie. Ta wiedza przydała się, bo awiacja była jednym z symboli rozwoju, wyróżnikiem tamtych czasów, skróciła podróże, skurczyła nieco Europę. Dzięki samolotom moi bohaterowie mogą więcej zobaczyć, a czytelnicy wraz z nimi odwiedzić więcej miejsc. Pomysł na lot Heńka do Barcelony to nie chęć zaprezentowania francuskiego lotnictwa pasażerskiego, ale doskonały pretekst do tego, by poznał Ernesta Hemingwaya. Najpierw przeczytałem o szczegółach podróży Hemingwaya do Hiszpanii, a później dopasowałem do tego marszrutę Heńka.
A.P.: W jakim stopniu Twój opis wojny w Hiszpanii i Związku Sowieckiego w przededniu Wielkiej Czystki jest komentarzem do obecnej sytuacji międzynarodowej?
G.K.: To efekt uboczny, choć przyznaję, że jako czytelnik odniósłbym pewnie wrażenie, że autor zrobił to z premedytacją. Więcej takich odniesień było w powieści Odzyskany 46, w niej naprawdę zabrałem się do komentowania współczesności. Inaczej z rokiem 1936 i wojną domową w Hiszpanii, do tego tematu przymierzałem się od dawna, a sytuacja międzynarodowa się niejako dopasowała.
A.P.: Nad czym pracujesz obecnie?
G.K.: Nad kolejną częścią Śmierci frajerom, kończę współczesną powieść Szeleszcząca śmierć, szkicuję kilka projektów, w tym jeden, co nie jest tajemnicą, bo upubliczniliśmy to z szefem Skarpy Warszawskiej, Rafałem Bielskim, podczas premiery Na beczce prochu, serią o przygodach przedwojennej detektywki amatorki.
A.P.: Dziękuję za rozmowę!
Grzegorz Kalinowski
Dziennikarz, sprawozdawca sportowy,dokumentalista, pisarz. Nominowany do nagrody Telekamery „Tele Tygodnia", Wielkiego Kalibru, laureat Złotego POCISKU w kategorii najlepsza seria kryminalna.
powrót