Redakcja: Kamień tunguski to Twoja czternasta książka i piąty już tom bestsellerowej serii z wnikliwym dziennikarzem śledczym w roli głównej. Z Twoich ostatnich wypowiedzi wynika, że przykładasz do premiery tej powieści wyjątkową wagę i że to książka bardzo bliska Twemu sercu. Z czego wynika ta estyma?
Krzysztof Bochus: Mam przeczucie – oby trafne – że Kamień tunguski z uwagi na swoją wielowymiarowość i epicki charakter może zająć w moim dorobku miejsce szczególne. Towarzyszy mi także nadzieja, że czytelnicy docenią tę książkę i dadzą się ponieść fabule, która wiedzie przez intrygujące zdarzenia i miejsca rozsiane po całym świecie. Oczywiście, jak zawsze przy premierze jest moment niepewności, jak wypadnie ta godzina próby i czy książka spodoba się czytelnikom. Seria z Bergiem okazała się sukcesem, także sprzedażowym i za nic w świecie nie chciałbym popsuć tego efektu. Premierę Kamienia tunguskiego poprzedziły zresztą wznowienia wszystkich poprzednich tomów, opatrzonych przez Skarpę Warszawską nową szatą graficzną. Jestem wdzięczny wydawcy za to drugie wydanie. Mam więc nadzieję, że Kamień tunguski będzie swoistą wisienką na torcie i godnym zwieńczeniem całego cyklu.
Jak zrodził się pomysł na tę książkę?
KB: Ogólny koncept nosiłem w głowie od dawna, ale musiał przyjść na nią czas. A gdy ten moment wreszcie nadszedł, sam proces twórczy okazał się przyjemnością. Pisałem jak w transie, co nie zawsze mi się zdarza. Z reguły tworzę niespiesznie, poruszając się ruchem konika szachowego: trochę do przodu, trochę w bok. W tym przypadku było inaczej. Ta opowieść płynęła sama, miałem wrażenie, że jestem tylko piórem wynajętym do tego, by ją przekazać innym.
Czego mogą spodziewać się czytelnicy?
KB: Czeka na nich epicka saga z pogranicza gatunków, w której fikcja przeplatać się będzie z faktami historycznymi, a sensacyjna fabuła pozwoli uwypuklić prawdę o ludziach. Berg zmierzy się z tajemnicą na miarę stulecia. Zalążkiem opowieści jest bowiem wybuch meteorytu nad Syberią w 1908 – wydarzenie, które nawet dziś rodzi wiele pytań i wątpliwości. Drugą oś fabularną tworzy poszukiwanie klejnotu Ohmów – rodziny, którą czas i ideologia podzielą na dwa wrogie plemiona. Będzie więc historyczna zagadka i kryminalne śledztwo, którego marszruta wiedzie przez prawdziwe zdarzenia i trudne czasy, w których przyszło żyć bohaterom książki. Od wybuchu meteorytu nad Syberią w 1908, poprzez wrzesień 1939, zbrodnię w Piaśnicy, Bitwę o Anglię, wielką ucieczkę ze Stalagu Luft III w Żaganiu i frankistowską Hiszpanię – po włoskie Grosseto i rajskie jezioro Como, gdzie los wyznaczył granicę pomiędzy życiem a śmiercią.
To opowieść o miłości i zemście, karze i winie. O poszukiwaniu tożsamości i własnych korzeni, zatartych przez czas i trudną historię Polski i Niemiec. Nie zabraknie nawet szczypty magii.
Przede wszystkim starałem się jednak opowiedzieć intrygującą historię i dostarczyć czytelnikom inteligentnej rozrywki. W książce dużo się dzieje, nie zabraknie niespodziewanych zwrotów akcji i krwistych bohaterów drugiego planu. Mogę zapewnić, że nie będzie nudy.
Tak szeroka panorama realnych wydarzeń, planów czasowych i opisywanych miejsc porozrzucanych po całej Europie wymagała na pewno solidnego researchu?
KB: Owszem, przygotowania do napisania książki zajęły mi wiele tygodni, mniej więcej tyle samo czasu, co samo pisanie. Nie miałem z tym jednak problemu, lubię research. Jako autor kryminałów retro jestem wprawiony w zbieraniu materiałów, uważam je za nieodzowny element warsztatu pisarskiego. Mam świadomość, że dobrze przeprowadzona kwerenda źródeł podnosi wartość merytoryczną książki i uwiarygadnia ją w oczach czytelnika. Jest jednak faktem, że przygotowania do Kamienia tunguskiego były wyjątkowo pracochłonne. Wplotłem bowiem do fabuły wydarzenia, które zapisały się na trwałe w historii, takie jak wspomniana zbrodnia w Piaśnicy czy spektakularna ucieczka alianckich pilotów z obozu jenieckiego w Żaganiu. Przestudiowałem też wiele opracowań i źródeł pisanych na temat meteorytu tunguskiego, w tym raport z wyprawy Leonida Kulika. Przejrzałem wiele starych map i fotografii. We wszystkich tych przypadkach starałem się zachować wierność faktom historycznym, choć trzeba pamiętać, że stanowią one tylko podglebie fikcyjnej opowieści.
Dodam, że Adam Berg na kartach powieści porusza się po miejscach, które rzeczywiście znam – albo które specjalnie w tym celu odwiedziłem. Akcja toczy się między innymi w Dubaju, Monachium czy nad jeziorem Como. Specjalnie wybrałem się też do Sewilli, w której rozgrywa się jeden z kluczowych rozdziałów powieści. Czytelnik może mieć pewność, że miejsca, kościoły czy ulice opisywane w powieści, istnieją naprawdę.
W Kamieniu tunguskim Berg występuje w trochę innej roli, niż ta, do której przyzwyczaił czytelników w poprzednich tomach. Tym razem nie chodzi wyłącznie o kolejne śledztwo i odnalezienie bezcennego klejnotu rodzinnego. Gra idzie o zdecydowanie większą stawkę.
KB: To trafna obserwacja. Adam Berg stanie przed największym wyzwaniem w swojej karierze. Podejmie się odnalezienia pewnego rodzinnego klejnotu, który przepadł w odmętach historii. Tym razem wystąpi jednak w podwójnej roli: jako dziennikarz tropiący bezcenny artefakt i jako świadek historii, w którą wpisane są dzieje pewnej rodziny o polsko-niemieckich korzeniach, w której dobro nieustannie walczy z czystym złem. To dlatego w powieści współistnieją dwie osie czasowe, a fikcja literacka przeplata się z autentycznymi zdarzeniami i faktami historycznymi. Retrospekcje historyczne stanowią ważną część książki, wiążąc się logicznie ze współczesnym śledztwem Berga.
Wspomniałeś, że to także opowieść o utraconej pamięci.
KB: W tej powieści wojna wywiera dewastujący wpływ na ludzi, dzieli rodzinę Ohmów na dwa wrogie szczepy. Jeden z bohaterów książki opowiada się za Polską, jego brat wstępuje do SS. Takie rzeczy się zdarzały. Ludzie często wdziewali obce mundury: z przymusu lub wolnego wyboru. Wojna jest zawsze rzeczą straszną, to najgorsze nieszczęście, jakie może spotkać ludzi. Co więcej, wywołane przez nią podziały i zdarzenia z przeszłości często nadal rzucają długi cień na współczesnych, stygmatyzując ich postępowanie i późniejsze losy.
Luźną inspiracją dla historii opisanej w Kamieniu tunguskim były niezwykłe dzieje zniemczonej rodziny von Krockow z obecnej Krokowej pod Puckiem. W przededniu II wojny światowej w ich rodowej posiadłości leżącej na terytorium II Rzeczypospolitej, żyło czterech braci von Krockowów. Wszyscy oni mieli obywatelstwo polskie. Wojna podzieliła braci. Jeden z nich został wcielony do polskich ułanów, dwaj zaciągnęli się do hitlerowskiego wojska, a czwarty z nich dokonał samookaleczenia, by uniknąć powołania do armii. Polski ułan ostatecznie wylądował w SS, a wojnę przeżył tylko „pacyfista", który zresztą odzyskał rodzinny majątek na Pomorzu. To już jednak zupełnie inna historia.
Losy moich bohaterów potoczą się oczywiście inaczej, to zupełnie odrębna opowieść. Wspólne jest jednak przekonanie, że pamięć stanowi część naszej tożsamości, pozbawieni tego pierwiastka jesteśmy niekompletni, pozbawieni duszy i własnych korzeni.
Książka rozpoczyna się od bardzo plastycznie opisanego wybuchu meteorytu nad Syberią w 1908 roku.
KB: I tak dotarliśmy do kolejnej inspiracji, która przyświecała mi przy pisaniu tej powieści: historii meteorytu tunguskiego. Z całą pewnością było to jedno z najbardziej dramatycznych wydarzeń ubiegłego stulecia. Przypomnijmy, że do katastrofy doszło na niezamieszkanych obszarach syberyjskiej tajgi w okolicach rzeki Podkamienna Tunguzka. Eksplozja meteorytu miała niewyobrażalną moc. Powaliła i zniszczyła drzewa na ogromnym obszarze aż 2150 km2.
Bolszewicy pierwszą ekspedycję naukową wysłali nad Podkamienną Tunguzkę dopiero dziewiętnaście lat później w 1927 roku. Na jej czele stał Leonid Kulik z Rosyjskiej Akademii Nauk. Niestety, na ziemi nie znaleziono żadnego krateru, co było dla sowieckiego akademika sporym zaskoczeniem. Spodziewano się bowiem znaleźć w ziemi dziurę, potwierdzającą kolizję meteorytu z ziemią, a to tę wersję od początku uznawano za najbardziej prawdopodobną. Co istotne, mimo wielu porób, Kulikowi, ani jego następcom, nie udało się znaleźć żadnych odłamków meteorytu. Przeszukano setki kilometrów tajgi, osuszono nawet kilka oczek wodnych w rejonie eksplozji – wszystko na nic. Przez ponad sto lat spierano się, co spowodowało wybuch nad syberyjską tajgą i bezskutecznie szukano odłamków z kosmosu.
Adam Berg w Kamieniu tunguskim znajdzie się na tropie śladów z kosmosu, których tak bezskutecznie poszukiwały przed nim całe legiony przyrodników, naukowców i zwykłych awanturników.
Czy możesz nam zdradzić swoje najbliższe plany literackie? Czego możemy spodziewać się w przyszłym roku?
KB: Mam nadzieję że zaskoczę swoich czytelników. W kolejnej książce wszystko będzie nowe: epoka, bohater, a nawet w jakimś sensie stylistyka. Mogę tylko zdradzić, że gatunkowo będzie to kryminał osadzony w czasach pierwszego Wolnego Miasta Gdańska. Fabułę umieściłem w roku 1807, tuż po zajęciu miasta przez wojska napoleońskie. Mój bohater, klasyczny enfant terrible, prowadzić będzie nieszablonowe śledztwo mające na celu wykrycie sprawców makabrycznych mordów na francuskich oficerach. Będzie stylowo, niebanalnie i tajemniczo...
powrót