Adam Podlewski: W jaki sposób jest Pani związana z Trójmiastem i Kaszubami?
Małgorzata Oliwia Sobczak: Fabuła moich książek z serii Kolory zła rozgrywa się w Trójmieście i nie jest to oczywiście przypadek - urodziłam się w Gdańsku i, nie licząc studiów, na które wyjechałam do Poznania, to właśnie tutaj spędziłam niemal całe życie. Trójmiasto ma niepowtarzalny klimat, jest pełne sprzeczności, które pozwalają snuć wielowymiarowe opowieści. Nigdy nie wiadomo, co kryje się w pomruku morskich fal – czy piękno, czy zło. I już ten fakt jest świetnym punktem wyjścia do stworzenia ciekawego konstruktu kryminału. A Kaszuby, w granicach których leży Trójmiasto, jest idealnym kulturoznawczym dodatkiem, który regionalizuje tę wielkomiejską przestrzeń. Wystarczy odbić kilkanaście kilometrów od Gdańska, Gdyni i Sopotu, by wejść w zupełnie inną, jakąś taką pierwotną rzeczywistość. Gdy cztery lata temu przeprowadziłam się na przedmieścia Trójmiasta, na kaszubską wieś, to zderzenie mnie zafascynowało. Dlatego napisałam Czerń - kryminał rozgrywający się w małym, z pozoru niewinnym miasteczku skrywającym tajemnice, jakie musi odkryć prokurator Leopold Bilski, by odnaleźć sprawcę popełnionych zbrodni.
AP: Skąd zainteresowanie latami 80. i 90., czyli czasami, które zna Pani z historii, opowieści i wczesnego dzieciństwa?
MOS: Lata 80. i 90. są doskonałym materiałem książkowym. Bo cofając się wraz z bohaterami w przeszłość zaledwie o te dwadzieścia-trzydzieści lat, możemy ich poznać zupełnie z innej strony – z perspektywy kogoś, kto żył w innej epoce, w której nie tylko wszystko i wszyscy wyglądali inaczej, ale też w której istniały inne zasady, a ludzie mieli inne marzenia i możliwości. Tym ciekawiej wypada determinizm historyczny, który stanowi oś fabularną moich książek – mamy różnobarwne, często zantagonizowane i trudne do interpretowania elementy łańcucha przyczynowo-skutkowego dramatycznych wydarzeń. Z drugiej strony często okazuje się, że bez względu na czas i przeobrażenia społeczne ludzka natura pozostaje niezmienna.
AP: Czy pisząc o latach 80. i 90 celowo wybiera Pani bardziej „romantyczny" okres działania wymiaru sprawiedliwości, kiedy bardziej od nowoczesnej technologii wciąż liczył się umysł śledczego?
MOS: Coś niewątpliwie w tym jest. Ten romantyczny paradygmat śledczego jest nadal bardzo pociągający i wciąż świetnie sprawdza się w kryminałach. Bo kto by chciał czytać o komputerach, które rozwiązują sprawy? Zresztą nawet dzisiaj, gdy dysponujemy całym arsenałem nowoczesnych narzędzi śledczych, kluczowy w dochodzeniu do prawdy jest człowiek – o otwartym umyśle i niezawodnej intuicji, która często jest niezbędna, by połączyć materialne dowody i suche fakty, a przede wszystkim odkryć skomplikowane zależności, które popchnęły kogoś do zbrodni.
AP: Czy którakolwiek z opowieści o Kolorach Zła jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami? A może wzorowała się Pani na kimś, tworząc bohaterów?
MOS: Nic mnie tak nie inspiruje, jak ludzie i prawdziwe opowieści, dlatego też często przemycam je do pisanych książek. W każdej części Kolorów zła znajdziemy elementy zaczerpnięte z historii danej epoki, w tym chociażby fakty związane z funkcjonowaniem milicjantów w latach 80., czy mafii w latach 90. Z drugiej strony czerpię z życia moich trójmiejskich znajomych i przyjaciół, którzy chętnie dzielą się ze mną swoimi niecodziennymi doświadczeniami, które nierzadko brzmią tak niewiarygodne, że muszę je uładzać, by wydały się czytelnikowi wiarygodne. (śmiech) Oczywiście wszystkie te historie obudowuję ciężkim stelażem fikcji, dlatego nie można w moich książkach odczytywać niczego jeden do jednego. I tak samo nawet jeśli któryś z moich przyjaciół (czy postaci historycznych) wyląduje w powieści, zyskuje dodatkowe przywary i nowe fikcyjne życie.
AP: Czym zajmuje się Pani na co dzień? Czy Pani dziennikarskie przygotowanie w jakikolwiek sposób łączy się z tematem zorganizowanej przestępczości na Pomorzu?
MOS: Na co dzień jestem matką trzylatki i autorką kryminałów – mój ograniczony czas nie pozwala na podejmowanie żadnych innych aktywności zawodowych. Zresztą te dwie funkcje w zupełności mi wystarczają, dając ogromną satysfakcję na każdym polu. Problematykę przestępczości zorganizowanej na Pomorzu zaczęłam dopiero zgłębiać podczas pracy nad książkami, choć oczywiście moje kulturoznawcze i dziennikarskie przygotowanie mocno usprawniają reaserch, a tym samym cały proces tworzenia powieści kryminalnych.
AP: Prokurator, w dodatku z drygiem do „zimnych spraw"... Nie kusiło Panią, aby bohaterem uczynić policjanta w czynnej służbie, najbliższego akcji i emocjom?
MOS: Gdy przychodzi pomysł, po prostu go łapię i realizuję. Nie kalkuluję, co by się lepiej sprzedało, czy sprawdziło w powieści, bo wiem, że w książkach sprawdza się przede wszystko to, co autor czuje. Jeśli pisze się coś na siłę, czytelnik wychwytuje to w mig. W moim życiu jest z zasady tak, że nie muszę jakoś szczególnie szukać – biorę to, co wokół, i to, co samo do mnie przychodzi. A że wychowałam się w rodzinie prawniczej, było zupełnie naturalnym, że pierwszymi bohaterami serii stali się sędzina Helena Bogucka i prokurator Leopold Bilski. Zresztą na policjanta też przyszła kolej, bo jedną z dwóch głównych postaci o mojego nowego cyklu, który pojawi się na rynku wydawniczym w listopadzie, jest detektyw policyjny Oskar Korda. I muszę przyznać, że bardzo tę postać polubiłam.
AP: Co planowała Pani, pisząc Czerwień? Czy już wtedy powstały zręby całego cyklu?
MOS: Czerwień pomyślana była jako zamknięta całość. Chciałam napisać o tym, w jaki sposób dochodzi do tragedii i co zostaje, gdy odchodzi bliska osoba. Śledztwo kryminalne miało być tylko punktem wyjścia, asumptem do stworzenia wielowymiarowej historii łączącej przeszłość i teraźniejszość. Byłam bardzo zaskoczona, gdy wydawnictwo W.A.B. nie tylko entuzjastycznie podeszło do wydania tej powieści, ale również stwierdziło, że to będzie doskonały początek serii. „Ale jak to? Przecież połowa bohaterów Czerwieni nie żyje" – zdziwiłam się. „Mamy Leopolda Bilskiego i Annę Górską. To doskonali bohaterowie serii" – odpowiedzieli. Wtedy spojrzałam na Czerwień z innej perspektywy. Przewartościowałam sobie tę opowieść i zobaczyłam ją w innym wymiarze, o który nawet tej książki nie podejrzewałam. „Faktycznie!" – stwierdziłam. „To przecież ma sens!". Usiadłam do pracy i w cztery miesiące napisałam drugi tom.
AP: Dlaczego zamieniła Pani powieść obyczajową i baśnie na mroczne kryminały?
MOS: To był bardzo naturalny proces. Książki, które dotychczas napisałam, same do mnie przychodziły. Pomysł na baśń, mój pierwszy utwór, narodził się zupełnie nieoczekiwanie dziewięć lat temu. Pewnego wieczora leżałam na łóżku, słuchałam płyty Goldfrapp "Tales of us"" i patrzyłam na grube płatki śniegu powoli opadające w świetle ulicznej lampy. I wtedy w głowie pojawiły się pierwsze zdania baśni. Normalnie zabrzęczały z całą mocą. Otworzyłam laptopa i poszło. Wylała się ze mnie opowieść, a w niej wszystkie emocje, które mną wówczas targały. Zaraz potem zaczęłam pisać niepozbawioną mroku książkę obyczajową Ona i dom, który tańczy, która rozgrywa się na Żuławach, w nawiedzonym domu moich dziadków. To był taki wstęp do kryminału, gdyż mamy tam wątek śledczy, który bardzo dobrze mi się pisało. Zresztą Ona i dom, który tańczy rozgrywa się na trzech płaszczyznach czasowych, można więc powiedzieć, że to wtedy odnalazłam konstrukcję fabularną, w której najlepiej się czuję. Do napisania Czerwieni zainspirowała mnie prawdziwa historia, o której usłyszałam w programie informacyjnym. Chodziło o nierozwiązaną sprawę zabójstwa kobiety w 1998 roku, którą w 2017 wznowiono w związku z ujawnieniem nowych śladów kryminalistycznych. Od razu wiedziałam, że stworzę powieść, w której pojawi się nietypowe morderstwo, łudząco podobne do tego sprzed lat. Szybko też się przekonałam, że to właśnie kryminał daje autorowi największą dozę możliwości. Bo kryminały to nie tylko krwawe zabójstwa i toczące się wokół nich śledztwa, ale przede wszystkim emocje - cała masa emocji, a to właśnie one najbardziej mnie interesują jako pisarkę.
AP: O czym pisze Pani teraz? O kolejnym kolorze?
MOS: W listopadzie w księgarniach pojawi się moja nowa książka. Tym razem będzie to thriller kryminalny – pierwszy tom cyklu Granice ryzyka. Detektyw Oskar Korda wraz z dziennikarką Alicją Grabską będą prowadzić śledztwo dotyczące zabójstw młodych kobiet w sopockim lesie. Będzie mrocznie, sensualnie i oczywiście trójmiejsko. Mam wielką nadzieję, że ten cykl spodoba się czytelnikom tak samo jak Kolory zła.
AP: Dziękuję za rozmowę!
powrót