Ewa Salwin: Jest Pani autorką powieści kryminalnych: zarówno tych pisanych z myślą o dorosłych czytelnikach, jak i tych skierowanych do dzieci. Co było pierwsze: książka dla dzieci czy dla dorosłych?
Alicja Sinicka: Zaczęłam pisać dla dorosłych, były to książki obyczajowe, a później thrillery psychologiczne. Kilka lat po rozpoczęciu kariery literackiej pomyślałam, że fajnie by było spróbować stworzyć coś dla dzieci. Tak właściwie zawsze czułam, że kiedyś napiszę bajkę, czekałam tylko na odpowiedni moment.
E.S.: Co zainspirowało Panią, żeby pisać dla dzieci? Dlaczego właśnie powieści detektywistyczne?
A.S.: Wielu moich czytelników początkowo dziwiło się, że napisałam bajkę dla dzieci. Nie pasowało to do mnie i do mojego wizerunku autorki thrillerów psychologicznych, ale dla mnie to było bardzo naturalne, ponieważ jestem mamą i czułam w sobie tę „dziecięcą przestrzeń". Wybrałam książki detektywistyczne, ponieważ sami czytywaliśmy je z synkiem. Kiedy powiedziałam mu, że zamierzam napisać książkę dla dzieci, stwierdził, że akcja tej powieści musi rozgrywać się w szkole podstawowej. Natychmiast zasiadł do biurka, wyjął kartkę, kredki i zaczął rysować budynek szkoły. Od razu poczułam, że to ciekawy pomysł i niedługo potem zaczęłam pisać „Detektywów z podstawówki".
E.S.: Czym różni się pisane dla dziecka od pisania dla dorosłego czytelnika?
A.S.: Na pewno klimatem. W książkach dla dorosłych zawsze buduję atmosferę niepewności, napięcia, wyobrażam ją sobie jak mgłę otaczającą bohaterów. W książkach dla dzieci klimat jest lżejszy, stawiam bardziej na mnożenie zagadek, które mali detektywi muszą rozwiązać. Dodaję też dużo elementów humorystycznych. Przedstawiam świat dorosłych widziany oczami dzieci. Liczę na to, że rodzice, czytając te książeczki, będą mogli znaleźć w nich też coś dla siebie.
E.S.: Co lubiła Pani czytać jako dziecko? Czy te lektury jakoś odbijają się w tym, co Pani sama pisze?
A.S.: Bardzo lubiłam „Pippi Pończoszankę", „Opowieści z Narnii", „Dzieci z Bullerbyn". Często wracałam do tych książek. Dzięki nim nauczyłam się, że powieść, w której jest mało obrazków, albo nawet w ogóle ich nie ma, też może być ciekawa i wciągająca.
E.S.: Gdyby miała Pani wybrać jedną jedyną bajkę, to co by to było?
A.S.: Myślę, że „Opowieści z Narnii. Lew czarownica i stara szafa". Do dziś pamiętam z jak wielkim zaangażowaniem przerzucałam kolejne kartki, śledząc przygody młodego rodzeństwa.
E.S.: Co czyta Pani swoim dzieciom?
A.S.: Czteroletnia córka uwielbia Kicię Kocię, Jadzię Pętelkę i Misia Tamisia, natomiast z moim ośmiolatkiem czytamy Kapitana Majtasa oraz Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai.
E.S.: Cykl Detektywi z podstawówki to opowieści skierowane do dzieci w wieku szkolnym. Jaką ciekawą przygodę przeżyła Pani w szkole/w wieku szkolnym?
A.S.: Dużo było tych przygód. Zwisaliśmy z trzepaków, graliśmy w gumę, w klasy, w kabla. Pamiętam, jak kiedyś kupiłyśmy sobie z koleżanką po rożku w Valorze, wracając potknęłam się i upadłam na betonową ścieżkę. Moja mama widziała wszystko z balkonu. Skręciłam nogę, rozbiłam kolano, ale rożka trzymałam prosto, nad ziemią. Nie ucierpiał. Kiedy mama wiozła mnie do lekarza, jeszcze go kończyłam. Nie przejmowałam się ani trochę tym, co się stało z moją nogą, najważniejsze było to, że rożek ocalał.
E.S.: Jak zachęcić dzieci do czytania?
A.S.: Czytać im od najmłodszych lat ciekawe książki. Pokazywać, że czytanie jest ciekawe, uruchamia wyobraźnię i wzbogaca człowieka w nowe doświadczenia.
E.S.: Czy dzieci powinny same pisać bajki?
A.S.: Pewnie, dziecięca wyobraźnia nie zna granic. Myślę, że to niesamowity potencjał, z którego warto korzystać.
Alicja Sinicka
Rozpoczęła swoją karierę pisarską od powieści romantycznych z elementem sensacji. Na początku 2020 roku zaskoczyła fanów kobiecym thrillerem psychologicznym Stażystka i zyskała jeszcze szersze grono czytelników.
W swoich powieściach koncentruje się na ludzkich obsesjach i wstydliwych tajemnicach, które kryją się za zamkniętymi drzwiami naszych domów.
FOT.: MAŁGORZATA DROZDOWSKA-SŁYŻ
powrót